Archiwum 17 grudnia 2002


gru 17 2002 moja miłość nie spełniona
Komentarze: 2

opowiem wam moją niesamowitą historie...ktora na zawsze pozostanie cudownym nie zapomnianym wspomnieniem i którą zawsz będę pielęgnować w swoim serduszku....był kwiecień....poczatek pierwsze dni, nie miałam  wtedy jeszcze netu na stałe...wpadałam na niego bardzo rzadko...a na czata to, już wogóle, zresztąteraz też nie...no ale właśnie tego dnia wpadałam dosłownie na 15 minutek..zagadał do mnei chłopak..miał na imie Darek był z Wrocka( ja jestem z Kraka)..pisał, że jego siostra broni dyplom na UJ..że przyjedzie z nią do Kraka...i szuka kogoś kto by mu pokazał jakieśfajne miejsca..czytałam to troche z przymrużniem oka...napisałam dlazego nie, ale tak naprawde na nie wtedy było 90%..nie preferowałam umawiania sie w ten sposób..zostawiłam mu nr. g-g i tyle...po paru dniach sie odezwał..rozmowa sie nie kleiła...ale zostawiłąm mu swój nr. komórki...jak bedzie w Kraku zeby miał sie jak odezwać..to były same impulsy, których nie potrafie wytlumaczyć.2 dni przed jego przyjazdem zostawił mi nr.swojej komórki...nabazgrałam gdzieś na kartce ten nr.(impuls)...wtorek...jade autobusem na zajęcia..dzwoni telefon..sympatyczny męski głos...to Darek..zapomniałam o nim zupełnie...w trakcie naszej rozmowy siadła mi bateria...ale nie wiedzieć czemu i jak to sie stało znalazłam przepisany nr. komórki na dnie torebki..o dziwo też miałam karte telefonicznąprzy sobie...poleciałam do najbliższego aparatu....zadzwoniłam..umówiliśmy sie pod Krakchemią..przyjechał po 15 min..okazał sie przesłodkim świetnym facetem...od razu sie dogadaliśmy...spędziłam cudowny dzień...rozstaliśmy się z myślą,że to koniec...błąd...2 tyg.pozniej koleżanka zaposiła mnie do Poznania do siebie...z Darkiem utrzymywaliśmy kontakt na g-g...kolejny impuls..kolejna szalona rzecz...jaką zrobiłam...wylądowałam we Wrocku, nie w Poznaniu...( rodzice do dzisiaj nie wiedzą) spedziliśmy razem 5 dni...to były niezapomniane chwile...czuliśmy się tak jakbyśmy znali siod lat...w dzien łaziliśmy po parkach...zwiedzaliśmy..w nocy kochalismy sie do białego rana..bez żadnych barier zachamowań..mineło ponad pół roku..nie zobaczyliśmy się więcej...ale z żadnym mężczyzną nie przeżyłam nigdy tego co z Darkiem....

szeptem_piszac : :
gru 17 2002 cynamon
Komentarze: 0

minął mi prawie wtorek..strasznie leniwe..wręcz niedzielne klimaty, ....spotkałam Miśka...patrzył na mnie i patrzył....i powiedział- wiesz, że kojarzysz mi się z cynamonem-....no cóż..dobrze,że nie powiedział z cyjankiem, ale chyba mniej by mnie to zdziwiło, ale z drugiej strony to miłe ...bo wiem, że zawsze jak "wdycha" cynamon to myśli o mnie....jesteśmy spisani na straty..wiemy to obydwoje...nie możemy być razem...działamy na siebie destrukcyjnie...Dostałam smska własnie od Tomeczka dlaczego każdą wiadomosć zakancza tekstem - też Cie kocham???....

szeptem_piszac : :
gru 17 2002 Życie
Komentarze: 1

spotkałam wczoraj Tomka...gadalismy chwilke...nic sie nie zmienił:) ja podobno też....największy komplement dla mnie...to-Nic sie nie zmieniłaś...Nie chce...ale tak naprawde to bzdura, całe życie sięzmieniamy, kształtujemy, uczymy, nabywamy doświadczeie..nieraz jeden dzien..potrafi zmienić nasz światopogląd, ale to jest chyba właśnie życie...życie to wieczna szkoła....ale i tak umieramy w niewiedzy....

ŻYCIE TO NASZA DROGA DO WIECZNOŚCI.....

szeptem_piszac : :
gru 17 2002 mama
Komentarze: 1

stwierdziłam, że napisze dzisiaj coś o mojej rodzince, nigdy tego nie robiłam..więc kiedyś trzeba..w tym momencie rodzinka jest całkowicie zdekompletowana...i czuje sie w tym moim gniazdku strasznie obco...a wszystko zaczęło się jakieś 6 lat temu kiedy urodził się mój najmłodszy braciszek Hubercik..był slicznym bobaskiem..taki malutki...i zdrowiutki, a lekarze zmarnowali mu zdrówko....to był dramat rodzi sie zdrowe dziecko 10 punktów, wszystko super. a tu nagle boom..zaczęło się od wodogłowia..(nieuzasadniona diagnoza)..wodogłowia nie było...pozniej...jakaś wada w mózgu...no jednym słowem...lekarze w Polsce mówili, że dziecko siedzieć nie bedzie, mówić nie bedzie....mam liczną rodzinę w Grecji..mama zdesperowana wzieła malucha i wyjechali leczyć go w Grecji...ja miałam wtedy jakieś  15 lat...cholernie potrzebowałam mamy..zostałam sama z tatą i trzema starszymi braćmi....pozątki były ciężkie..nie mogliśmy siedogadać..nastały meski rządy, a z czasem....wszystko się ułozyło...miałam w barciach duże oparcie...poczuwali siedo obowiazku..opiekować sie mną...mama przyjeżdzała...ale na krótko...była gościem..przez te 6 lat...mieszkanai z facetami...chyba nikt t nie jest w stanie mnie niczym zaskoczyć...nie wiem czy to dobre, czy złe..w te wakacje mama wróciła z Hubertem na stałe...zaczął sie dramat...nasze życie zostało przewrócone do góry nogami..mama chciała wszystkich ustawiać..wszystko zmieniać...Dzisiaj w domku zostałam ja Hubert(zdrowy jak rybka), tata, najstarszy Artek( którego nigdy nie ma) i mama...wchodze do domu...brakuje mi bałaganu...hałasu..krzyku...głosnej muzyki....narzekałam na to, a teraz tęsknie...Darek wpadł ze swoją dziewczyną...nie kochają się...zamieszkali razem, przerwał studia..jest załamany..ma 23 lata, powiedział, że do domu nigdy nie wrócił...Tomek ma 24 lata wynajął mieszkanie z kumplami..po miesiącu rządów mamy spasował...pewnego dnia poprostu sie wyprowadził...został Artek, ale też nie może już wytrzymać...mama chce na s stłamsić....rozbiła wszystko to co zbudoawliśmy razem przez te lata...wiem, ze to moja mama...ale przez 6 lat była nią tylko na odległość...mam żal..nie potrafie go ukryć

szeptem_piszac : :