Komentarze: 7
byłam własnie na spacerku...akurat po 15 min.od mojego wyjscia zadzwonił Misiek..żebym wpadła do akademika to sobie pogadamy...a że mam 15 min..autobusem to przyjechałam..wchodze do pokoju Miśka...ze świadomością, że siedzi tam z kumplami...a tu ku mojemu zdiwieniu Misiek sam..Mariusza gdzies wywalił...hm...i wcale do rozmowy nie był skory .zdjął mi korzuszek...i przytulił tak mocno..że myśłałam,że udusi...zaczął mnie delikatnie całować w czółko w oczko..był taki słodziutki...uwielbiam wtulać sie w jego ramiona...czuje sie tak bezpiecznie jest ode mnie wyższy ok 30 cm....:)..nasze pieszczotki trwały okolo godzinki...ojjj brakowało mi tego..tych pocałunków...i tego dotyku...a pozniej zaceli sie dobijać...kumple...ja sie ubrałam...i wyszłam..wróciła szara rzeczywistość....Misiek i ja to 2 różne połkule..ogień i woda...niebo i ziemia...które przyciągają sie, ale nigdy nie bedą razem....jesteśmy z dwóch różnych światów...kochamy sie i równoczesnie nie nawidzimy....wyniszczamy sie i równoczesnie uzupełniamy...nie da sie tego logicznie wytłumaczyć...i jest jeszcze jedna bariera Misiek jest chory na epilepsie....